Jarosław Grzędowicz i 'Wypychacz zwierząt' | Recenzja


To już moje drugie spotkanie z Grzędowiczem, i jak się okazuje, wcale nie gorsze. Dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji spotkać się z jego twórczością, Wypychacz zwierząt będzie świetną okazją do poznania jego umiejętności. Jednak sięgając po tę pozycję, trzeba byś świadomym, że nie znajdziemy tu żadnego nowego opowiadania. Może i nie są nowe, jednak dobre i sprawdzone. ☺

Trzynaście historii. Pechowa liczba? Nigdy w życiu! Co nie zmienia faktu, iż książka przemówiła do mnie właśnie w piątek trzynastego. Trzynaście opowiadań zabierze nas w podróż do świata fantastyki. Już od pierwszego tekstu, od pierwszego zdania, książka nas po prostu wciąga. Zbiór różnych i innych historii, które jedynym punktem wspólnym jest motyw - alternatywna rzeczywistość. Autor zabiera nas w świat delikatnej i lekkiej historii, by za chwilę przenieść się w mroczny, poważniejszy klimat. 

Ludzie są źli z natury, doktorze. Nie muszę oglądać zamku jakiegoś szalonego barona, żeby to wiedzieć. Nic w nich nie ma, tylko chęć zaznania przyjemności. Nic, tylko instynkt. Kochają dzieci, bo kochają własne uczucie do nich. Swoją własność. Kiedy płaczą po czyjejś śmierci, to tylko nad sobą. To jedyne zwierzęta zdolne do bezinteresownej podłości, które potrafią to tłumaczyć wyższymi celami.

W opowiadaniach można znaleźć wszystko, od nawiedzonego mieszkania, świat równoległy po podróże w czasie, od demonicznych maszyn, obcych, po przysmaki kuchni wschodniej. Nie zabraknie także Polski za pięćdziesiąt lat, mocnych trunków i trzech Mikołajów i wypchanych zwierząt. Część z tych opowiadań pojawiła się już na łamach Faktu, niektóre powstały już nawet 15 lat temu, a inne dosyć niedawno. 

Cały zbiór opowiadań jest na wysokim poziomie, mogłabym nawet powiedzieć, że jest lepszy niż Księga jesiennych demonów, co nie oznacza, że był zły. Wypychacz zwierząt zawiera zarówno te długie, jak i krótsze opowiadania. Jednym z tej drugiej grupy, urzekła mnie właśnie tytułowa historia. Krótka, a wymowna. Jedno, ostatnie zdanie, które wprawiło mnie, może nie w osłupienie, a na pewno z zadziwienie. Opowiadanie, które skończyłam czytać z uśmiechem na twarzy. 

- Napijmy się najpierw.
- Proszę wybaczyć, Iwanie Iwanowiczu, ale tak rano...
A ja właściwie prawie nie piję wódki. Jeżeli pan ma ochotę, to proszę wypić, ale...
- A kto mówi tu o piciu? Parę kieliszeczków. Jak inaczej rozmawiać?

Historia, która mnie niesamowicie urzekła i wciągnęła do reszty to Buran wieje z tamtej strony. Dwa światy alternatywne stykają się ze sobą, ZSRR i Rosja, w której nie było rewolucji październikowej, w której nie rozkwitł kapitalizm. Bohaterami opowiadania jest dwójka Rosjan, każdy z innego świata. Akcja dzieje się podczas zamieci, toteż oboje, odcięci od świata zewnętrznego, próbują dotrzeć i zrozumieć obce sobie światy, zrozumieć, co jest prawdą, a co kłamstwem, oraz to, który z nich właściwie zwariował. Może oboje? Zakończenie jest naprawdę emocjonujące, a sama opowiedziana historia daje do myślenia.

Pozostałe opowiadania również są warte uwagi, jednak polecam wam, abyście sami się o tym przekonali. Chociaż nie wszystkie tak dobre. Innymi godnymi polecenia historie to Wilcza zamieć a także Zegarmistrz i łowca motyli. 

Cały zbiór trzyma bardzo wysoki poziom. Zaskakujące i wciągające od pierwszych zdań opowiadania sprawiają, że naprawdę ciężko jest się od nich oderwać. Polecam szczególnie tym, którzy pragną, choć na chwilę, oderwać się od rzeczywistości i trafić do zupełnie innego, alternatywnego świata. ☺

Moja ocena:
9/10

Komentarze