Stephen King i 'Cmętarz zwieżąt' | Recenzja



Są książki, które idealnie nadają się do czytania w nocy, dzięki czemu staje się jeszcze bardziej przerażająca i zachwycająca jednocześnie. Jedną z takich książek jest oczywiście Cmętarz zwieżąt Stephena Kinga. 

Zazwyczaj przeprowadzka to początek nowego życia, ale dla rodziny Creedów stała się początkiem ich końca. Mistrz horroru Stephen King zaprasza czytelników na wycieczkę do piekła i z powrotem!
Na świecie istnieją dobre i złe miejsca. Nowy dom rodziny Creedów w Ludlow był niewątpliwie dobrym miejscem - przytulną, przyjazną wiejską przystanią po zgiełku i chaosie Chicago. Cudowne otoczenie Nowej Anglii, łąki, las; idealna siedziba dla młodego lekarza, jego żony, dwójki dzieci i kota. Wspaniała praca, mili sąsiedzi - i droga, po której nieustannie przetaczają się ciężarówki. Droga i miejsce za domem, w lesie, pełne wzniesionych dziecięcymi rękami nagrobków, z napisem na bramie: CMĘTARZ ZWIEŻĄT (cóż, nie wszystkie dzieci znają dobrze ortografię...). 

Louis Creed przeprowadza się wraz z żoną, dziećmi i kotem do nowego domu, do spokojnego miasteczka Ludlow w stanie Maine. Szybko zaprzyjaźniają się ze starszym małżeństwem mieszkającym na przeciwko - Judem i Normą Crandall. To właśnie Jud oprowadza nową rodzinę po okolicy i zabiera ich na cmentarz dla zwierząt, gdzie chowani są pupile dzieciaków z miasteczka. Kiedy, podczas nieobecności żony i dzieci, ich kot Church zostaje przejechany przez ciężarówkę, stary przyjaciel zabiera Louisa na cmentarz, aby pochować zwłoki. Następnego dnia Church wraca do domu jak gdyby nigdy nic. Jednak nie jest już tym samym kotem, co kiedyś - okropnie śmierdzi ziemią i poluje na inne zwierzęta, właściwie to im wypruwał flaki. Mogłoby się wydawać, że powrót kota do żywych nie zakłóci spokojnego życia Creedów. No cóż, to dopiero początek horroru. W podobny sposób ginie ich syn. Jak sobie poradzi z tym Louis? I co będzie w stanie zrobić, by odzyskać syna? 

Śmierć jest tajemnicą, a pogrzeb - sekretem.

Pierwsze, co zwraca naszą uwagę, to oczywiście tytuł. Nie bez przyczyny jest zapisany z błędami, skoro na tabliczce przed cmentarzem napisały go dzieci. No cóż, nie każdy rodzi się od razu geniuszem. ☺ 

Autor jak zawsze wprowadza nas również w przeszłość bohaterów. Przedstawia nam ich historię, a także wprowadza nas w ich psychikę. Pozwala dostrzec uczucia i emocje, które nimi kierują oraz pokazuje jak wydarzenia z przeszłości wpływają na ich obecne życie, na ich sposób postrzegania świata.

On kupił jej sześć sukienek, a ja wskrzesiłem z martwych jej pieprzonego kota, więc kto kocha ją bardziej?

Sam pomysł na książkę jest naprawdę świetny. Chociaż osobiście za zombie nie przepadam to powrót z zaświatów zmarłych zwierząt robi wrażenie. Powieść utrzymana jest w klimacie grozy, a akcja przeplata się z mrocznymi opisami, co mi się spodobało. Taka historia z dreszczykiem, o której ciężko jest zapomnieć tak po prostu. A s
amo zakończenie wprawia w osłupienie. Czytając je od razu mi skojarzyło z opowiadaniem Jarosława Grzędowicza - Wypychacz zwierząt. Przy okazji zachęcam do przeczytania. Również powala na kolana. ☺

King porusza tu pewien dosyć trudny temat, mianowicie śmierć i chęć zmiany tego. Chęć cofnięcia czasu. Mimo iż to naprawdę bolesne, to jednak człowiek musi nauczyć się żyć ze świadomością, że śmierć czeka każdego, wcześniej czy później, ale zawsze. Nie możemy nikomu przywrócić życia, choć niekiedy właśnie tylko tego pragniemy. Pomimo iż każdy człowiek powinien mieć tego świadomość, nie potrafimy się skupić na tym, co ważne. Na tym, iż należy jak najlepiej wykorzystać obecną chwilę i cieszyć się z życia, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy i jak ono się zakończy. 

Nie należy wierzyć, iż istnieją granice grozy, który zdolny jest przyjąć ludzki umysł.

Podsumowując, Stephen King stworzył niesamowity horror, może nie tak typowy, nie ma tu rozlewu krwi, brutalnych morderstw z zimną krwią, jednak mamy tu napięcie, grozę i niewytłumaczalne zjawiska. Jest to klasyk sam w sobie. Fanów Kinga oczywiście nie muszę do tego przekonywać, jednak wszystkim gorąco polecam! 

Komentarze