Stephen King i 'Dolores Claiborne' | Recenzja



Czasem kobieta musi być bezduszną jędzą, żeby dać sobie radę w życiu, ale wierzcie mi, bycie jędzą to też ciężka praca. Jedno zdanie, a tak wiele mówi, nie tyle o książce, co o jego głównej bohaterce. 

Mieszkańcy Little Tall Island czekali blisko 30 lat, by dowiedzieć się, co przydarzyło się mężowi Dolores Claiborne pewnego dnia latem 1963 roku podczas całkowitego zaćmienia Słońca. Podejrzana o zamordowanie swojej pracodawczyni, bogatej Very Donovan, Dolores niespodziewanie przyznaje się do popełnienia zupełnie innej zbrodni, uparcie jednak deklarując: 'Wszystko, co robiłam, robiłam z miłości'. Tak zaczyna się jej niezwykła opowieść...

Dolores jest oskarżona o zamordowanie swojej pracodawczyni, Very Donovan. Podczas przesłuchania przyznaje się do popełnienia zbrodni sprzed 30 lat, mianowicie do zamordowania swojego męża. Kobieta opowiadając o swojej zbrodni, a właściwie o swojej historii, cofa się aż do lat pięćdziesiątych. Dowiadujemy się, co Dolores przeszła przez te wszystkie lata nieudanego małżeństwa - Joe, który coraz częściej i więcej pił, znęcał się nad nią i dziećmi, i dobierał do własnej córki. Kobieta wraz z rodziną mieszkała na wyspie Little Tall, gdzie pracowała w letnich rezydencjach jako sprzątaczka. Póki mąż Dolores ograniczał się do picia i bicia, kobieta znosiła to dla dzieci. Jednak kiedy się dowiedziała, co Joe robił jej własnej córce Selenie, w jej głowie pojawiła się okrutna myśl, myśl o zabójstwie męża. Jak się okazuje myśli szybko przeszły w czyny. 

Po prostu czasem musimy być okrutni, żeby okazać dobroć - jak lekarz, który robi dziecku zastrzyk, choć wie, że będzie ono płakało, nie rozumiejąc, że to dla jego własnego dobra.

Świetny thriller psychologiczny z jeszcze lepszą bohaterką. Muszę przyznać, że polubiłam Dolores już od pierwszych stron. Kobieta z humorem i krzepą, czasem klnie jak szewc, jednak potrafi również wzruszyć. 

Szczególnie spodobało mi się przedstawienie samej historii, jako monologu Dolores. Sama powieść wciąga i trzyma w napięciu, a do tego świetnie stworzony portret psychologiczny głównej bohaterki. Dolores morderczyni? Oczywiście. Jednak nie sposób jej nie lubić.  Jej styl wypowiedzi, humor i zachowanie. To wszystko sprawia, że czytelnik darzy ją sympatią. King doskonale wykreował bohaterkę. Również nie zapomniał o mieszkańcach miasteczka, których dobrze przedstawił. Jedną z postaci, która miała duży wpływ na przebieg wydarzeń, jest Vera Donovan, z pozoru jędza i egoistka, jednak na sam koniec dowiadujemy się, co miało wpływ na jej zachowanie. A propos zakończenia. Na samym końcu umieszczone są wycinki prasowe dotyczące Dolores, które również nam wiele rozjaśnią. 

...wydawało mi się, że poczucie humoru ma każdy, tak samo jak nos czy uszy, tyle że jedni mają większe, inni mniejsze.

Pomimo iż powieść porusza dosyć trudny temat, czyta się ją naprawdę szybko i przyjemnie. Książka jest warta przeczytania, zmusza do refleksji, dlatego polecam ją wszystkim. Idealna powieść na zimny, ponury wieczór. ☺

Moja ocena:
10/10

Komentarze