Simon Beckett i 'Chemia śmierci' | Recenzja


Porwania, zabójstwa i osobisty rytuał. Małe miasteczko i morderca, a może dwóch? A do tego nowy lekarz - były antropolog sądowy. Czyżby mieszanka wybuchowa? ☺

Chemia śmierci to pierwsza część cyklu z doktorem Davidem Hunterem Simona Becketta. To także moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Pierwsze i na pewno nie ostatnie. 

Manham. Małe spokojne miasteczko. "Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła".

To tu doktor David Hunter szuka schronienia przed okrutną przeszłością. Sądzi, że przeżył już wszystko to, co najgorszego może przeżyć człowiek, sądzi, że wie o śmierci wszystko. Ale śmierć, "ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe", wdziera się do Manham. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach.

Jeszcze nie wiemy, dlaczego Hunter – wybitny antropolog sądowy – zaszył się tu jako zwykły lekarz. Dlaczego odmawia pomocy policji, skoro potrafi określić czas i sposób dokonania każdej zbrodni. Wiemy tylko, że się boimy. Razem z mieszkańcami Manham czujemy odór wszechobecnej śmierci. Giną młode kobiety, dzieci znajdują makabrycznie okaleczone zwłoki, ktoś podrzuca pod drzwi martwe zwierzęta, ktoś zastawia sidła na ludzi. Spokojne miasteczko rozsadza strach i nienawiść. Każdy może być ofiarą... I każdy może być zwyrodniałym mordercą...

Doktor Hunter po utracie żony i dziecka szuka schronienia, miejsca na ziemi, gdzie mógłby się odciąć od przeszłości. Trafia do małego miasteczka Manham, gdzie z antropologa sądowego staje się zwykłym lekarzem. Przez pierwsze lata pracy nie zmaga się z większymi problemami. David wiedzie spokojne życie do czasu, gdy dwaj chłopcy nie znajdują ciała w dość posuniętym rozkładzie. Ciała, do którego ktoś doczepił skrzydła. Ktoś porywa młode kobiety, przetrzymuje i torturuje, a na koniec zabija i porzuca ciało. Jedynym sygnałem, którzy świadczy o tym, że to teraz twoja kolej, to podrzucone martwe zwierzę... Doktor Hunter pomimo swojej niechęci, zostaje wciągnięty w policyjne śledztwo, tym samym powracając do swojej przeszłości. Czy David pomoże odnaleźć mordercę? I do jakiej osobistej tragedii dojdzie w życiu doktora? Tego możecie się dowiedzieć tylko w jeden sposób. Zapraszam do lektury! ☺

Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. 

Tym właśnie zdaniem rozpoczyna się powieść. Autor od razu wprowadza nas w klimat śmierci. Nie oszczędza nam szczegółowych opisów rozkładów zwłok, procesów pośmiertnych, a także autopsji. Poznajemy wiele 'atrakcji' z pracy antropologa. Nie ukrywam, wywołało to moje jeszcze większe zaciekawienie książką, chociaż niektórzy skończyliby książkę po kilku stronach z wyrazem obrzydzenia na twarzy. 

Chemia śmierci trzyma w napięciu od pierwszych stron i rośnie z każdą następną, a autor zmienia jego natężenie. Raz boimy się mordercy, a jeszcze innym czytamy o spokojnym życiu, jakie prowadzą mieszkający tu ludzie, o tym, jak pracują, może nie zapominając o tragediach, jakie chwile wcześniej się wydarzyły, lecz domyślających się, że okrutny morderca mieszka wśród nich. Niepewność, groza, tajemnice, zwroty akcji - to wszystko tworzy niesamowity klimat. 

Bólu niektórych ran nie da się załagodzić, a wszelkie próby tylko go wzmagają

Zaraz po szczegółowych opisach rozkładających się ciał, spodobał mi się wątek psychologiczny, który autor wprowadził. Małe miasteczko, wszyscy wszystkich znają, wszystko o sobie wiedzą, aż tu nagle pojawia się morderca. Mieszkańcy przestają sobie ufać, stają się niesamowicie podejrzliwi, i jak to w takich małych społecznościach bywa, pojawiają się plotki i oskarżenia. Nagle okazuje się, że zabójcą może być sąsiad, przyjaciel, a może nawet i własny syn. Pojawia się strach i gniew. 

Zło nie zniknie tylko dlatego, że przestaniemy je dostrzegać.

Autor wprowadził dwa rodzaje narracji - pierwszo- i trzecioosobową. Jednym z narratorów jest oczywiście doktor Hunter, przedstawiając nam w ciekawy sposób miejsca zbrodni, a także same ciała. 

Jednym z mocnych elementów powieści są postacie. Tajemnice z przeszłości, charakter, zawód i oczywiście motyw - to wszystko sprawia, że podejrzewamy niemal wszystkich. Oczywiście, od początku podejrzewałam jedną osobę, Ci, którzy już trochę mnie poznali na pewno się domyśliliby, którą mam na myśli. Pomimo wyraźnych wskazań na kogoś innego, prawie do końca byłam pewna, że mam rację, chociaż wpływ na to w dużym stopniu miały moje uprzedzenia. No cóż, nie wyszło, może i dobrze, gdyż właśnie dzięki temu na koniec zostałam zaskoczona. ☺

Co do samego zakończenia, tutaj mogłabym się przyczepić, pomimo że nie było one krótkie, jednak nie zostały do końca wyjaśnione motywy, którymi się kierował morderca. 

Książkę czyta się szybko, jednym tchem i naprawdę ciężko jest się od niej oderwać. Mroczny klimat, dawkowane napięcie, zwroty akcji, a do tego porwania, morderstwa, tortury i szczegółowe opisy sekcji zwłok - czego chcieć więcej? Może jedynie tylko tego, by thriller był chociaż trochę dłuższy. 

Polecam wszystkim, którzy nie posiadają zbyt wrażliwego żołądka. ☺ 

Komentarze